PROSZĘ KOMENTUJCIE !! :) Wtedy dodam rozdział :P ( taki mały szantażyk :D)
Od momentu
koncertu wszystko stało się dla mnie jakieś weselsze. Chyba nawet wiem
dlaczego. Dwa dni po koncercie rozmawiałam z Niallem. Co prawda krótko, ale
zawsze to coś. Nawet się nie kłóciliśmy. Dziś natomiast z własnej i nieprzymuszonej
woli postanowiłam się z Paulą i jeszcze kilkoma znajomymi z roku wybrać na
jakąś imprezę z racji weekendu. Nawet
nastrój mam taki bardziej imprezowy. Do wyjścia miałam jeszcze kilka godzin,
więc nigdzie się nie spiesząc, poszłam do łazienki wziąć relaksującą kąpiel. Już
nie pamiętam, kiedy ostatnio miałam taką chwilę odpoczynku. Zawsze się coś
działo i wszystko było na wariackich papierach. Po mniej więcej godzinie
wyszłam z wanny i owinęłam się ręcznikiem. Następnie weszłam do mojego pokoju i
otworzyłam szafę, aby coś wybrać. Jak zwykle nie miałam co na siebie włożyć. Nie chcąc się za
bardzo stroić postanowiłam, że założę czarną rozkloszowaną spódnicę, dżinsową
koszulę na ramiączka, którą mogę zawiązać na dole, czarne baletki oraz
biżuterię i lakier do paznokci w kolorze bluzki, a do tego czarną, małą
torebeczkę. Stwierdziłam, że powinno to wyglądać dobrze na dyskotekę, nie
wyglądając jednocześnie jak dziewczyna z pod latarni. Ubrałam się, nałożyłam
lekki makijaż, a włosy po prostu wyprostowałam. Nie spieszyłam się z niczym,
więc do wyjścia pozostało mi jakieś 30 minut. Poszperałam trochę w necie, aby
zabić czymś czas. Przejrzałam Facebooka, Twittera i trochę portali
plotkarskich, żeby zobaczyć, jakie głupoty tam wypisują. Wyłączyłam komputer i
zeszłam na dół, by powiedzieć, że wychodzę. Założyłam płaszczyk i wyszłam w
kierunku mieszkania Pauli. Kiedy do niej przyszłam była już trójka naszych
znajomych. Posiedzieliśmy chwilę, a następnie zaczęliśmy się zbierać, aby pójść do samochodu James’a ,
ponieważ sam zaoferował, że może być naszym kierowcą. Nam było to nawet na
rękę, bo nie musieliśmy się tłuc autobusami.
- To jak,
gdzie lecimy ? – zapytałam
- Może Klub
Calble ? – zapytała Kate – Wiecie gdzie to jest ?
- Tak, wiemy
– powiedziałam, uśmiechając się do Pauli. Poznała tam chłopaków. Ja też. Z
wyjątkiem Nialla, którego już znałam.
- To jak?
Jedziemy? – zapytał James
- No jasne –
odpowiedzieliśmy wszyscy chórem.
W momencie,
kiedy mieliśmy wychodzić zadzwonił mój telefon. Wyświetlił mi się numer,
którego nie miałam zapisanego, co bardzo mnie zdziwiło.
- Halo –
powiedziałam ostrożnie
- Dzień
dobry z tej strony doktor Williams ze szpitala Świętego Tomasza. Czy rozmawiam
z panią Justine?
- Tak to ja.
– przez moją głowę przebiegało coraz więcej czarnych scenariuszy
- Dostałem
ten numer od pani Holly Scally. Czy mogłaby pani przyjechać do szpitala?
- Coś się
stało. ? – czego ta dziewczyna może ode mnie chcieć? Wystarczająco dużo
namieszała, ale mimo tego, mam nadzieję, że wszystko z nią w porządku.
- Pani
Scally miała wypadek samochodowy i prosiła, aby do pani zadzwonić i prosić,
żeby pani przyjechała.
- Dobrze.
Postaram się być jak najszybciej.
- Dziękuję
bardzo. Do widzenia.
- Do
widzenia. – zszokowana rozłączyłam się
- Co się
stało? – zapytała szybko Paula
- Holly
jest w szpitalu. – powiedziałam ciągle
zszokowana. Tylko już sama nie wiem czym. Tym, że miała wypadek, czy tym, że
dzwonił do mnie ten lekarz.
- Ta wredna
sucz? A co to Ciebie obchodzi ?
- Dała
lekarzowi mój numer i prosił, żebym do niej przyjechała. Przepraszam Was, ale ja muszę
tam jechać i dowiedzieć się o co chodzi. Jedźcie beze mnie, a ja postaram się
do Was dołączyć później.
- A w którym
jest szpitalu ? – zapytał James
- W Świętego
Tomasza.
- Okej.
Zawieziemy Cię tam. Zbierajcie się. – powiedział chłopak
- Nie
trzeba. Dam sobie radę.
- I będziesz
się tłuc autobusami? Będzie szybciej.
- James ma
rację – wtrąciła się Camille, piąta osoba, która miała jechać na imprezę –
Dowiesz się o co chodzi i będziesz spokojniejsza.
- Okej. To w
takim razie jedźmy już – powiedziałam, a 5 minut później wszyscy siedzieliśmy w
samochodzie i jechaliśmy do szpitala. Ciągle zastanawiało mnie dlaczego Holly
podała lekarzowi mój telefon. W ogóle skąd go miała? Nie podawałam go jej.
Zresztą teraz to nieistotne. Chciałam po prostu już wiedzieć, o co chodzi. W
końcu jednak dotarliśmy pod szpital. Czym prędzej wyskoczyłam z samochodu.
James zdążył tylko krzyknąć za mną, że zaczekają na mnie. Ja odwróciłam się i
kiwnęłam głową i znowu poszłam w kierunku szpitala. W recepcji zapytałam się o
doktora Williamsa i zostałam skierowana na drugie piętro. Kiedy się tam
znalazłam zapytałam pierwszą pielęgniarkę o doktora i skierowała mnie do
gabinetu lekarskiego. Szybko znalazłam się obok odpowiednich drzwi i delikatnie
zapukałam.
- Proszę –
usłyszałam w odpowiedzi
- Dzień
dobry panie doktorze. Jestem Justine.
Dzwonił Pan dzisiaj do mnie.
- Dzień
dobry. Tak pamiętam. Przepraszam za to zamieszanie, ale Pani Scally bardzo
prosiła, żebym do pani zadzwonił.
- Co się jej
stało?
- Miała
wypadek samochodowy. Niby nie jest aż tak bardzo groźnie, ale ma pęknięte
żebro, złamaną rękę, a oprócz tego kilka
siniaków i zadrapań. Proszę za mną. Zaprowadzę panią do niej.
- Dobrze.
Dziękuję – nie wiem czemu, ale czułam dziwne zdenerwowanie przed spotkaniem się
z nią. Posłusznie szłam za lekarzem i już po chwili znalazłam się pod
odpowiednimi drzwiami.
- Proszę
wejść – powiedział otwierając dla mnie drzwi
- Dziękuję
bardzo – uśmiechnęłam się
Weszłam do
sali, w której Holly była sama. Leżała na łóżku z zamkniętymi oczami z gipsem
na ręku. Kiedy usłyszała, że zamykam drzwi, od razu otworzyła oczy.
- Cześć
Justine – uśmiechnęła się blado
- Cześć.
Obudziłam cię ? – zapytałam
- Nie coś
ty. Miałam tylko zamknięte oczy.
- Jak się
czujesz? – sama się sobie dziwiłam, że
po tym, co zrobiła potrafię być jeszcze dla niej miła.
- Dobrze.
Dziękuję, że przyszłaś. Myślałam, że tego nie zrobisz.
- Twój
lekarz do mnie zadzwonił i powiedział, żebym przyjechała, bo o to prosisz. Byłam
ciekawa, co się stało, że chciałaś mnie widzieć.
- Podczas
tego wypadku przez kilka fatalnych sekund myślałam, że to już koniec. Że z tego
nie wyjdę żywa. Całe życie mi przeleciało przed oczami. A kiedy leżysz w
szpitalu masz jeszcze więcej czasu na
przemyślenia. Zrozumiałam, że muszę ci coś wyjaśnić.
- Co
takiego? Bo nie bardzo rozumiem do czego zmierzasz…
- Chodzi o
Ciebie i Nialla. Wiem, że przeze mnie i moją głupotę rozstaliście się. Chciałam cię za to przeprosić, bo to tylko moja wina. Myślałam, że jak
tak postąpię, to Niall wróci do mnie,
ale szybko zorientowałam się, że on nie widzi świata poza Tobą. Dlatego
wymyśliłam tą całą ciążę…
- Słucham? –
przerwałam jej
- Nigdy nie
byłam z nim w ciąży. Wrobiłam go w to.- powiedziała cicho
- Że co ?! –
krzyknęłam – Kpisz sobie ze mnie?
- Nie. Mówię
prawdę. Tego wieczora, kiedy Niall rzekomo ze mną spał, przyszedł do mnie, aby
mnie poprosić, żebym dała Ci spokój. Dosypałam mu wtedy ten środek nasenny do
picia, a kiedy odpłynął zaciągnęłam go do sypialni, zdjęłam mu koszulkę i
spodnie, a potem mu wmówiłam, że jestem
z nim w ciąży, myśląc, że wtedy do mnie wróci.
- Jesteś
nienormalna!! – gdyby nie to, że to szpital już dawno bym się wydarła, ale ze
względu na innych pacjentów musiałam
trzymać na wodzy zszargane nerwy, co w tej chwili było prawie niewykonalne.
-
Przepraszam Cię Justine. Naprawdę jest mi przykro.
- W dupie mam twoje przeprosiny. Gdyby nie to,
że masz teraz gips na ręku i leżysz w szpitalu już dawno byś dostała ode mnie w
tą swoją buźkę. Przez Ciebie i twoje chore gierki straciłam kogoś, na kim
bardzo mi zależy.
- Przykro
mi. Naprawdę.
- Nie
wierzę, że ci przykro. Przez ostatnie kilkanaście tygodni stopniowo rozwalałaś
nasz związek z Niallem, w ostateczności wmówiłaś wszystkim, że jesteś z nim w
tej pieprzonej ciąży, a teraz masz czelność mówić, że ci przykro.
- Niall Cię
kocha. Na pewno nie da Ci tak szybko o nim zapomnieć, bo będzie o Ciebie
walczył.
- Nie mam
ochoty dłużej na Ciebie patrzeć i marnować swój czas. – powiedziałam, po czym
wyszłam z sali i kierując się jak najszybciej w stronę głównego wyjścia.
W głowie
ciągle miałam słowa tej pindy, a pod powiekami czułam coraz bardziej zbliżające
się łzy. Przed budynkiem stał samochód James’a. Paula, widząc w jakim
stanie jestem, szybko wyszła z auta, a ja widząc ją od razu się rozpłakałam.
- Co się
stało? – zapytała przejętym głosem przytulając mnie. – Czemu płaczesz? –
dodała, kiedy dalej nic nie powiedziałam, a słychać było jedynie mój szloch.
-O…Ona nie
by…była z nim w ciąży – ciągle szlochałam
- Że co? Jak
to ? – zapytała zdziwiona
-
Wroo…wrobiła go w to. Ona nigdy nie była w ciąży – starałam się mówić spokojnie
- Suka –
wysyczała Paula
- Wiem. A ja
przez nią straciłam Nialla – płacz znów powrócił
- Nie
straciłaś. Po ostatnim koncercie możesz być
pewna, że mu na Tobie zależy. Masz na to kilka tysięcy świadków. –
powiedziała, na co ja tylko wzruszyłam ramionami i bardziej się do niej
przytulając potrzebując w tej chwili przyjacielskiego ramienia. – Chcesz wracać
do domu?
- Nie wiem.
Chyba nie, bo w domu za dużo bym o tym
myślała. Może jedźmy już do tego klubu.
- Okej. Nie
przejmuj się – powiedziała pocieszająco
- To nie
będzie takie łatwe. – powiedziałam, po czym ruszyłyśmy w stronę samochodu
Po wmówieniu
wszystkim, że ze mną wszystko w porządku i że nie ma się czym martwić pojechaliśmy
do klubu. Kompletnie straciłam na to ochotę, ale to było lepsze rozwiązanie,
niż siedzieć w domu. Chyba kompletnie bym zwariowała. Po pierwszym drinku
wyszłam na parkiet, ale tylko na jeden taniec i dlatego, że Paula, Kate i
Camile siłą mnie tam zaciągnęły. Gdy wróciłyśmy do stolika zobaczyłyśmy, że
dołączyło do nas kilku kolegów James’a , którzy są na tym samym roku, co my,
tylko, że na innych kierunkach. Po wypiciu kolejnych dwóch drinków pożegnałam
się ze wszystkimi i wyszłam z klubu. Minęłam kolejkę ludzi do wejścia i
ruszyłam w stronę domu. Dwie sekundy później poczułam jak ktoś pociągnął mnie
za ramię i popycha mnie na ścianę budynku.
- Gdzie się
tak spieszysz paniusiu? – zapytał jakiś chłopak. Prawdopodobnie był ode mnie
straszy o jakieś dwa, może trzy lata, miał brązowe włosy i był o głowę wyższy ode mnie.
- Do domu –
wysyczałam i próbowałam mu się wyrwać
- Nie tak
szybko – powiedział kładąc ręce na mojej talii i stopniowo zjeżdżając nimi w
dół.
- Puść mnie –
powiedziałam głośniej, dalej próbując się wyrwać, ale on zdawał się tego nie
słyszeć – Pomocy – krzyknęłam
- Cicho bądź
– powiedział wkurzony i spoliczkował mnie, a następnie przycisnął swoje usta do
moich. To było okropne. Po moich policzkach spłynęła już pojedyncza łza.
- Puść ją –
ktoś krzyknął i na szczęście odciągnął tego bydlaka ode mnie, zanim zdążył
posunąć się dalej.
- No proszę
jaki rycerz –zaczął śmiać się tamten, na co dostał w szczękę i upadł na ziemię
- Wszystko
okej? – zapytał mnie, a ja nie będąc w stanie nic powiedzieć tylko pokiwałam głową i
czym prędzej stamtąd uciekłam. Zatrzymałam się na dobrze oświetlonej ulicy, by
tym razem żaden debil mnie nie dopadł. Wyciągnęłam szybko telefon z torebki i
zadzwoniłam pod dobrze znany mi numer.
- Justine? –
zapytał zdziwiony
- Niall
jesteś w domu ? – zapytałam ze łzami w oczach
- Tak, a coś
się stało?
- Niall
potrzebuję Ciebie. Przyjedź po mnie. Boję się, tylko ty możesz mi pomóc. Możesz
po mnie przyjechać ? - szlochałam
- Tak jasne.
Tylko powiedz, gdzie jesteś – powiedział chyba lekko zdenerwowany
- Na
Magdalen St.
- Dobrze,
nie ruszaj się stamtąd zaraz po ciebie przyjadę – powiedział szybko i rozłączył
się, a ja osunęłam się na ziemię, cicho szlochając i błagając w myślach, by
Niall jak najszybciej po mnie przyjechał i żebym poczuła sięjuż bezpieczna.
*****************************************************************
Hejka :D
Jak tam pierwszy tydzień w szkole ? Bo u mnie nawet nieźle.
Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba :D
Do następnego razu :*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz