środa, 19 lutego 2014

Rozdział 25

~*Niall*~
Siedziałem sam w pustym domu, powoli sącząc piwo i oglądając jakiś mecz. Od czasu, kiedy dowiedziałem się o ciąży codziennie na nowo uświadamiam sobie, że jestem cholernym idiotą. Mówię, że kocham Justine i że nie chcę jej zranić, a tymczasem jest odwrotnie i ranię ją jeszcze bardziej, nawet nieświadomie. Nie wierzę w tą ciążę i wiem, że nie spałem z Holly. Dosypała mi czegoś i nie wiem co to było, ale się dowiem. Wiem, że kłamie, tylko jak to udowodniać Justine?  Ona już pewnie nie wierzy w żadne moje słowo. Wszystko przez Holly. To przez nią i przez swoją głupotę straciłem dziewczynę na której zależy mi najbardziej na świecie i którą kocham najmocniej jak potrafię. W końcu jednak moje refleksje przerwał dzwonek do drzwi. Ani chwili spokoju – pomyślałem
- Co ty tu robisz? – zapytałem zdzwiony, chociaż w sumie mogłem się tego spodziewać
- Cześć – powiedziała uśmiechnięta Holly – Nie zaprosisz mnie do środka?
- Nie sądzę, by była taka potrzeba.
- Nie jesteś za bardzo gościnny.
- Ty za to bardzo. Zwłaszcza, kiedy dosypujesz swoim gościom czegoś do picia.
- Chciałam porozmawiać.
- Masz 5 minut – powiedziałem i otworzyłem szerzej drzwi, a dziewczyna weszła do środka- A więc?
- Przyszłam porozmawiać o nas i o naszym dziecku.
- Słucham? Nie ma nas. Naszego dziecka tym bardziej. Nie wrobisz mnie w to. Będąc pijanym nie pocałowałbym cię, a co mowa iść do łóżka. Wiesz dlaczego ? Bo kocham Justine.
- Czy ty nie widzisz, że ona cię nie chce.? Nie  kocha cię, a ja tak.
- Przestań. Nic z tego nie wyjdzie. Zrozum. Nic nas nie łączy, nie utrudniaj sprawy. – powiedziałem już trochę spokojniejszy, kiedy zadzwoniła moja komórka- Przepraszam, muszę odebrać. Halo.
- Niall musisz szybko przyjechać do szpitala – powiedział szybko Zayn
-Co się stało? – zapytałem zdenerwowany
- Justine spadła ze schodów i straciła przytomność. Karetka właśnie ją zabrała.
-Dobrze, już jadę – czułem jak serce podchodzi mi do gardła
- Coś się stało.? – zapytała Holly, kiedy już się rozłączyłem
- Justine jest w szpitalu. Muszę jechać. – powiedziałem i najszybciej jak potrafiłem znalazłem się w moim samochodzie. Przez całą drogę czułem jak trzęsły mi się ręce. Nie byłem  w stanie normalnie prowadzić. Dobrze, że nic się nikomu nie stało i to mnie nie  musieli wieźć do szpitala. Kiedy wszedłem do budynku od razu natknąłem się na tego kolegę Justine. Nie pamiętam jak się nazywał, ale kiedy go zobaczyłem miałem ochotę mu przywalić.
- Nie powinieneś tu przyjeżdżać – powiedział do mnie
- A to niby dlaczego? Co zabronisz mi?
- To przez ciebie Justine tu leży, a ty śmiesz tu jeszcze przychodzić i udawać zmartwionego.
- Chcesz mi powiedzieć, że co? Że to niby ja ją zepchnąłem ze schodów?
- Nawet nie wiesz w jakim ona była stanie.Od pewnego czasu chodziła jak struta, mało jadła, była blada jak ściana. Jak myślisz dlaczego ? Bo ciągle przysparzasz jej nowych zmartwień. Ale ciebie i tak to pewnie nie obchodzi, przecież lepiej zabawiać się z kilkoma panienkami na raz. Prawda?
- Przepraszam cię, ale nie mam zamiaru cię słuchać. Chcę być teraz przy Justine, a nie rozmawiać z tobą. – odpowiedziałem mu po czym odszedłem. Chociaż po dłuższym zastanowieniu się uznałem, że on ma rację. Ciągle przysparzam Justine nowych zmartwień….
~*Justine*~
Budziłam się kilka razy. Ciągle wokół było pełno ludzi, a wszystko działo się tak szybko. Potwornie bolała mnie głowa, a moje powieki były bardzo ciężkie. Nie pamiętam do końca, co się stało, ale choć ciężko było mi cokolwiek zrobić, starałam się odpowiadać na pytania lekarza. W końcu wsunęli mnie do jakiegoś tunelu. Ciągle coś pikało i strasznie raziło w oczy. W końcu po raz kolejny zasnęłam. Obudziłam się w dość dużej sali. Głowa dalej bardzo bolała, a obok mnie pikała jakaś aparatura, która stawała się coraz bardziej denerwująca. Chwilę później do mojej sali wszedł lekarz.
- Dzień dobry. Jak się pani czuje? – zapytał miło
- Dzień dobry. Bardzo boli mnie głowa.
- To normalne przy tego typu urazach.  Ma pani lekkie wstrząśnienie mózgu. Musi pani teraz dużo odpoczywać i unikać stresów. 
- Dobrze, postaram się – zaśmiałam się
- Mam nadzieję – uśmiechnął się – Przyszli pani znajomi. Chce pani z nimi porozmawiać?
- Tak, bardzo bym chciała.
- Dobrze, tylko proszę nie za długo, bo musi pani odpoczywać.
- Dobrze. Dziękuję panie doktorze.
- Nie ma za co. – znowu się uśmiechnął. Fajny facet z niego. Chwilę  później do sali weszli: Paula, Liam, Harry, Zayn, Louis, Nate, a  na samym końcu Niall, co bardzo mnie zaskoczyło, ale gdzieś głęboko w sercu ucieszyło.
-Hej słońce. Jak się czujesz? – zapytała Paula
- Hej. Dobrze, tylko głowa mi pęka. Dzięki, że przyszliście. Jesteście kochani.
- Nie masz za co dziękować, przecież to logiczne, że będziemy przy tobie w takiej sytuacji. – powiedział Liam
- Nie starasz nas tak więcej – odezwał się Zayn
- Nigdy się tak nie bałem jak dziś. Miałaś iść tylko do kuchni, a chwilę później z Zaynem musieliśmy wzywać karetkę. – dodał Louis
- Przepraszam, postaram się więcej tak nie robić. – uśmiechnęłam się
- No ja mam nadzieję – dodał Loczek
- Czegoś ci potrzeba? – zapytał Niall
- Nie dzięki. Tylko odpoczynku.
- To może my sobie pójdziemy co ? –zapytał Nate patrząc groźnie w kierunku Nialla, na co on odpowiedział mu tym samym. Ostatnie, czego mi w tym momencie potrzeba to ich kłótnie.
- Jeśli będziecie się zachowywać normalnie i nie będziecie mnie denerwować, to możecie zostać – zaśmiałam się
- Co się właściwie stało, że tu leżysz? – zapytał Harry
- Idąc do kuchni zemdlałam i spadłam ze schodów – westchnęłam
- I wystraszyłaś nas jak nie wiem co – dodał Zayn
- No przepraszam – posłałam mu całusa i zaśmiałam się
- Jak długo będziesz tu leżeć? – zapytał Louis
- Nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że wyjdę stąd jak najszybciej. Muszę wrócić na uczelnię, pójść gdzieś ze znajomymi na imprezę i  w ogóle. Nie mogę tak cały czas leżeć.
-  No na pewno. – powiedział z ironią Liam
- Będziesz leżeć w domu, żadnych imprez. Masz odpoczywać. Zrozumiano? – powiedziała Paula
- Tak mamo – zaśmiałam się
- Uduszę cię kiedyś – westchnęła Paula
- Tak tak też cię kocham.
- Taka chora, a jak pyskuje. Co za kobieta – zaśmiał się Louis
- Wszystkie polki tak mają? – zapytał Harry
- Nie. Tylko ta jedna. – westchnęła Paula, na co ja się wyszczerzyłam
Przez kolejne dni pobytu w szpitalu miałam codziennie takie wizyty. Tak na zmianę Iwona i spółka, a potem Paula i spółka. Jednego dnia nawet przyjechały Emily i Eleanor. Uwielbiam ich, ale momentami chciałam ich udusić. Kiedy jednak znalazłam chwilę wolnego czasu, miałam okazję wszystko przemyśleć, jeśli chodzi o Nialla. On będzie miał dziecko, a ja nie chcę, żeby ten maluch miał niepełną rodzinę i żeby był nieszczęśliwy. To nie jego wina. On nie może cierpieć przez nasze błędy. Dlatego postanowiłam, że bez względu, jak bardzo kocham Nialla, muszę o nim zapomnieć. Im szybciej tym lepiej.



*********************************************************************************
Cześć wszystkim <33
W ostatnim tygodniu nie miałam internetu, dlatego nic nie dodawałam. Przepraszam bardzo. :)) Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. (szczerze mówiąc mi jakoś nie za bardzo pasuje) 
Miłego czytania :****

3 komentarze:

  1. Jeeeeeeest! Tak wchodzę sb i myślę:
    Oby był i..... I tu taka miła niespodzianka :-)
    Uwielbiam to po prostu +.+
    Dobrze, że się obudziła!
    Ufffff ulżyło mi! :***
    PS jestem piersza!!!!!
    Czekam na nn!

    Zapraszam do sb
    najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy kolejny?!
      Uwielbiam to opowiadanko! Chcę więcej?! :-)
      T.e.r.a,z :***
      Pzdr :)

      Usuń
    2. Postaram się w przyszłym tygodniu w piątek, albo w sobotę :)

      Usuń