- Jesteś
pewna, że to dobry pomysł ? – zapytała Paula
- Chyba
najlepszy, na jaki do tej pory wpadłam – odpowiedziałam z westchnieniem
- Jesteś
pewna?
- W sumie to
nie jest taki zły pomysł. Odpocznę od tego wszystkiego. Od tego, co się
ostatnio dzieje. Zregeneruję się, w
końcu lekarz mi to zalecił – uśmiechnęłam się
- A na ile
planujesz tam wyjechać?
- No nie
wiem. Może jakieś dwa tygodnie. Muszę się jeszcze pożegnać z chłopakami, bo nie
chcę, żeby się na mnie wkurzyli – zaśmiałam się
- Lepiej z
nimi nie zadzieraj – dodała Paula i zaczęłyśmy się śmiać
Spakowałam
jeszcze kilka potrzebnych rzeczy i z lekkim oporem oraz pomocą Pauli udało mi się dopiąć walizkę.
- A teraz
tak na poważnie. – zaczęła Paula – Czy powodem tego, że wyjeżdżasz jest tylko
regeneracja po wypadku.
- Tak, a co
jeszcze takiego niby? – dobrze wiem do czego zmierza
- Nie
udawaj. Znam cię. I wiem, że na ten wyjazd wpłynął Niall. – i ma rację, ale
jest mi to cholernie ciężko przyznać przed sobą, nie wspominając o przyznaniu
się Pauli – Kochasz go. Cały czas kochasz go najmocniej, jak tylko potrafisz.
Kiedy się kłócicie, kiedy nie wszystko układa się po waszej myśli, nie
odzywacie się do siebie, mimo tego bólu, tych poświęceń cały czas mocno go
kochasz. Jest dla ciebie najważniejszy i nie chcesz, żeby odszedł.
- Może
zamiast na modelkę idź na psychologa co?
- Po prostu
mówię to, co widzę. Dlaczego nie
porozmawiacie? Na spokojnie? Przecież to widać że on też cię kocha. Cały czas.
-
Rozmawialiśmy.
- I co ?
- Miałam dać mu odpowiedź co z nami, kiedy
wrócą z trasy. Tylko jakiś dzień, dwa wcześniej dowiedziałam się, że będzie
ojcem.
- Nie wierzę
w tą ciążę. Dobrze wiem, że chodzi jej o to, żeby was rozdzielić. Wiedziałam to
jeszcze, kiedy byliście razem, a ona coraz częściej wokół was krążyła. Komu
wierzysz? Niallowi, którego kochasz, a on kocha Ciebie, czy Holly –
dziewczynie, która od momentu swojego przyjazdu chce was rozdzielić i za wszelką
cenę skłócić ?
- Sama nie
wiem co już mam o tym wszystkim myśleć. – czułam wzbierające się łzy
- Kiedy masz
samolot?
- Jutro o 17.45
- To spotkaj
się z nim. Porozmawiaj. Jeśli tego nie zrobisz, będziesz tego żałować do końca
życia.
- Nie bierz
mnie pod włos.
- Nie biorę.
Taka jest prawda. Nic nie stracisz. – powiedziała, a ja głośno westchnęłam, nie
wiedząc co mogę odpowiedzieć. W głębi duszy wiem, że ma rację.
Kiedy Paula już
poszła, zaczęłam się zastanawiać nad tym, co mi powiedziała. Może ma rację.
Powinnam spróbować, bo inaczej mogę tego żałować do końca życia. Otworzyłam
moją szafę i wyjęłam z jej dna bluzę Nialla. Dał mi ją, kiedy chłopaki zrobili
nam bitwę wodną. Kiedy przypomniałam sobie tą sytuację, mimowolnie się
uśmiechnęłam. Wzięłam bluzę do ręki i zaciągnęłam się jej zapachem. Mimo czasu,
jaki upłynął cały czas nim pachnie. Następnie otworzyłam moją szkatułkę z biżuterią i
wyciągnęłam bransoletkę, którą dostałam od Nialla w Paryżu. Gdy przypomniałam
sobie te wszystkie chwile, do moich oczu napłynęły nieproszone łzy. Spakowałam
rzeczy do torby i pod pretekstem oddania rzeczy Niallowi, poszłam do jego domu.
Z każdym krokiem, moje serce biło coraz szybciej, a ja miałam ochotę się
zawrócić. Co ja mu powiem? Cześć Niall, spróbujmy jeszcze raz? Idiotka ze mnie.
Nie sądzę, aby po tych wszystkich naszych spotkaniach i moich przykrych
słowach, jakie mu powiedziałam, chciałby mnie widzieć. W końcu stanęłam przed
jego domem i powolnym i niespokojnym krokiem podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Czas
płynął nie ubłagalnie wolno i miałam wrażenie, że stoję tam jakąś godzinę. W
końcu jednak drzwi się otworzyły i zobaczyłam Nialla.
- Justin? –
powiedział zdziwiony. Na jego miejscu też bym była
- Cześć –
powiedziałam nieśmiało
- Proszę
wejdź – otworzył szerzej drzwi i zaprosił mnie gestem do środka
- Dzięki –
powiedziałam wchodząc
- Napijesz
się czegoś ? –zapytał, kiedy byliśmy w salonie
- Jeśli
masz, to soku.
- Jasne,
zaraz przyniosę – udał się do kuchni, a ja rozejrzałam się po domu. Nic się tam
nie zmieniło. Zauważyłam nawet nasze wspólne zdjęcie.
- Nic się tu
nie zmieniło – powiedziałam, upijając łyk mojego soku, a Niall pokiwał głową –
Czemu nadal masz nasze zdjęcie?
- I
przyszłaś tu do mnie, żeby się tego dowiedzieć.?
- Nie. Przyszłam Ci coś oddać – powiedziałam,
podając mu torbę. Chyba ta rozmowa nie zapowiada się za ciekawie.
- A
zastanawiałem się ostatnio, gdzie mam tą bluzę.
- Dałeś mi
ją, kiedy chłopaki zorganizowali bitwę wodną.
- Było
minęło. Nie ma do czego wracać. – powiedział stanowczo, a ja poczułam mocne
ukłucie w sercu
- Nie
sądziłam, że nasze spotkanie będzie tak nieprzyjemne.
- A czego ty
się spodziewałaś? Że rzucę Ci się na szyję? Że będę cię nosił na rękach, bo ty
łaskawie do mnie przyszłaś? Nie będę na ciebie wiecznie czekał. A z każdym
naszym spotkaniem i rozmową udowadniałaś mi, że nie powonieniem. Zachowywałem
się jak kretyn chodząc do Ciebie. Za każdym razem mi to udowadniałaś. Zawsze
musiałaś mi dokopać. Robiłem co mogłem, żeby Cię odzyskać, a Ty zawsze miałaś
to w dupie, a potem wszystko i tak zwalałaś na mnie. A teraz przychodzisz do
mnie i masz pretensje, że nie rzuciłem ci się na szyję, kiedy do mnie
przyszłaś.?
- Nie
oczekiwałam tego od ciebie – powiedziałam podniesionym głosem – Oddanie ci
bluzy i bransoletki było tylko pretekstem, żeby z Tobą porozmawiać. Chciałam z
tobą porozmawiać o nas. Nie masz pojęcia, jak się stresowałam idąc do Ciebie.
Cały czas miałam choć maleńką nadzieję, że jest jakaś szansa. Że może uda nam
się to wszystko wyjaśnić i że jest jakaś szansa, żebyśmy spróbowali od nowa.
- Naprawdę tego
chciałaś ? – zapytał wyraźnie zszokowany tym, co mu powiedziałam
- Chciałam.
Nawet nie wiesz, jak bardzo – powiedziałam ze łzami w oczach- Ale jak widać
niepotrzebnie się łudziłam i zmarnowałam ci Twój jakże cenny czas. – powiedziałam
i wybiegłam z domu
Kiedy
wreszcie znalazłam się w moim pokoju, ze łzami w oczach rzuciłam się na łóżko, zwijając
się następnie w kłębek i tuląc się do mojego ulubionego, małego misia. Chcę już
wrócić do domu. Do mamy, taty, brata. Może tam będę chociaż przez chwilę
szczęśliwa.
Następnego
dnia wyszykowałam się, pożegnałam z Iwoną i resztą i pojechałam z chłopakami i
Paulą na lotnisko. Kiedy byliśmy już na miejscu, zbliżała się odprawa.
Uściskałam Paulę, a następnie chłopaków.
- Trzymasz
się jakoś? – zapytała troskliwie Paula, a ja twierdząco pokiwałam głową – To dobrze
– uśmiechnęła się i mocno mnie przytuliła
- Justine,
Niall kazał ci przekazać, że nie może tu przyjechać, bo coś mu wypadło. –
powiedział Liam – Chciał też żebym ci przekazał, że chce z Tobą porozmawiać,
kiedy wrócisz do Londynu.
- Powiedz mu, że nic od niego nie chcę – powiedziałam stanowczo. Przytuliłam jeszcze raz wszystkich
po kolei i ruszyłam na odprawę.
************************************************************************
Hej wszystkim <3
Chcę tylko powiedzieć jedną rzecz. Przepraszam za taki beznadziejny rozdział, ale pisałam to na szybko, ponieważ koniecznie chciałam go dziś dodać. Nie chciałam Was zawieść. Mam nadzieję, że mimo to, nadal będziecie go czytać. :)
Buziaki :******
I nie zawiodłaś :) Przepiękny rozdział . Bardzo fajnie się go czytało :) Podobało mi się . Czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
http://onedirection-polish-imaginy.blogspot.com/
Jejciu czemu tu tak mało komenarzy?
OdpowiedzUsuńCzemu miłość musi być taka trudna!
Ojj Niall trzeba było siedzieć cicho xx
No i teraz dupa! Ona wyjeżdża :0
Może Horan zaraz wleci tam jak superman?! Hehe byłaby beka na maxxa :-)
Czekam na nn!
Zapraszam do sb
najlepszepolskieimaginyonedirection.blogspot.com
I nie zawiodłaś kochana ;*
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetnie napisany <3
Jak to jest, że nawet jak mówisz że ci nie wyszło to i tak jest to lepsze niż 100000 innych opowiadań?
Po prostu masz talent i nic tego nie zmieni ;p
Ojj Niall.. Matko. Leć za nią!
hahah ;3
Jestem ciekawa co dalej.
Pisz słońce ;*
Pozdrawiam Bella♥
zapraszam na:
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/