~*Niall*~
Siedziałem
sam w pustym domu, powoli sącząc piwo i oglądając jakiś mecz. Od czasu, kiedy
dowiedziałem się o ciąży codziennie na nowo uświadamiam sobie, że jestem
cholernym idiotą. Mówię, że kocham Justine i że nie chcę jej zranić, a
tymczasem jest odwrotnie i ranię ją jeszcze bardziej, nawet nieświadomie. Nie
wierzę w tą ciążę i wiem, że nie spałem z Holly. Dosypała mi czegoś i nie wiem
co to było, ale się dowiem. Wiem, że kłamie, tylko jak to udowodniać Justine? Ona już pewnie nie wierzy w żadne moje słowo.
Wszystko przez Holly. To przez nią i przez swoją głupotę straciłem dziewczynę
na której zależy mi najbardziej na świecie i którą kocham najmocniej jak
potrafię. W końcu jednak moje refleksje przerwał dzwonek do drzwi. Ani chwili
spokoju – pomyślałem
- Co ty tu
robisz? – zapytałem zdzwiony, chociaż w sumie mogłem się tego spodziewać
- Cześć –
powiedziała uśmiechnięta Holly – Nie zaprosisz mnie do środka?
- Nie sądzę,
by była taka potrzeba.
- Nie jesteś
za bardzo gościnny.
- Ty za to
bardzo. Zwłaszcza, kiedy dosypujesz swoim gościom czegoś do picia.
- Chciałam
porozmawiać.
- Masz 5
minut – powiedziałem i otworzyłem szerzej drzwi, a dziewczyna weszła do środka-
A więc?
- Przyszłam
porozmawiać o nas i o naszym dziecku.
- Słucham?
Nie ma nas. Naszego dziecka tym bardziej. Nie wrobisz mnie w to. Będąc pijanym
nie pocałowałbym cię, a co mowa iść do łóżka. Wiesz dlaczego ? Bo kocham Justine.
- Czy ty nie
widzisz, że ona cię nie chce.? Nie kocha
cię, a ja tak.
- Przestań.
Nic z tego nie wyjdzie. Zrozum. Nic nas nie łączy, nie utrudniaj sprawy. –
powiedziałem już trochę spokojniejszy, kiedy zadzwoniła moja komórka-
Przepraszam, muszę odebrać. Halo.
- Niall
musisz szybko przyjechać do szpitala – powiedział szybko Zayn
-Co się
stało? – zapytałem zdenerwowany
- Justine
spadła ze schodów i straciła przytomność. Karetka właśnie ją zabrała.
-Dobrze, już
jadę – czułem jak serce podchodzi mi do gardła
- Coś się
stało.? – zapytała Holly, kiedy już się rozłączyłem
- Justine
jest w szpitalu. Muszę jechać. – powiedziałem i najszybciej jak potrafiłem znalazłem
się w moim samochodzie. Przez całą drogę czułem jak trzęsły mi się ręce. Nie
byłem w stanie normalnie prowadzić.
Dobrze, że nic się nikomu nie stało i to mnie nie musieli wieźć do szpitala. Kiedy wszedłem do
budynku od razu natknąłem się na tego kolegę Justine. Nie pamiętam jak się
nazywał, ale kiedy go zobaczyłem miałem ochotę mu przywalić.
- Nie
powinieneś tu przyjeżdżać – powiedział do mnie
- A to niby
dlaczego? Co zabronisz mi?
- To przez
ciebie Justine tu leży, a ty śmiesz tu jeszcze przychodzić i udawać
zmartwionego.
- Chcesz mi
powiedzieć, że co? Że to niby ja ją zepchnąłem ze schodów?
- Nawet nie
wiesz w jakim ona była stanie.Od pewnego czasu chodziła jak struta, mało jadła, była blada jak ściana. Jak
myślisz dlaczego ? Bo ciągle przysparzasz jej nowych zmartwień. Ale ciebie i tak to pewnie nie obchodzi, przecież lepiej zabawiać się z kilkoma panienkami na raz. Prawda?
-
Przepraszam cię, ale nie mam zamiaru cię słuchać. Chcę być teraz przy Justine,
a nie rozmawiać z tobą. – odpowiedziałem mu po czym odszedłem. Chociaż po
dłuższym zastanowieniu się uznałem, że on ma rację. Ciągle przysparzam Justine
nowych zmartwień….
~*Justine*~
Budziłam się
kilka razy. Ciągle wokół było pełno ludzi, a wszystko działo się tak szybko.
Potwornie bolała mnie głowa, a moje powieki były bardzo ciężkie. Nie pamiętam
do końca, co się stało, ale choć ciężko było mi cokolwiek zrobić, starałam się
odpowiadać na pytania lekarza. W końcu wsunęli mnie do jakiegoś tunelu. Ciągle
coś pikało i strasznie raziło w oczy. W końcu po raz kolejny zasnęłam.
Obudziłam się w dość dużej sali. Głowa dalej bardzo bolała, a obok mnie pikała
jakaś aparatura, która stawała się coraz bardziej denerwująca. Chwilę później
do mojej sali wszedł lekarz.
- Dzień
dobry. Jak się pani czuje? – zapytał miło
- Dzień
dobry. Bardzo boli mnie głowa.
- To
normalne przy tego typu urazach. Ma pani
lekkie wstrząśnienie mózgu. Musi pani teraz dużo odpoczywać i unikać stresów.
- Dobrze,
postaram się – zaśmiałam się
- Mam
nadzieję – uśmiechnął się – Przyszli pani znajomi. Chce pani z nimi
porozmawiać?
- Tak,
bardzo bym chciała.
- Dobrze,
tylko proszę nie za długo, bo musi pani odpoczywać.
- Dobrze.
Dziękuję panie doktorze.
- Nie ma za
co. – znowu się uśmiechnął. Fajny facet z niego. Chwilę później do sali weszli: Paula, Liam, Harry,
Zayn, Louis, Nate, a na samym końcu
Niall, co bardzo mnie zaskoczyło, ale gdzieś głęboko w sercu ucieszyło.
-Hej słońce.
Jak się czujesz? – zapytała Paula
- Hej.
Dobrze, tylko głowa mi pęka. Dzięki, że przyszliście. Jesteście kochani.
- Nie masz
za co dziękować, przecież to logiczne, że będziemy przy tobie w takiej
sytuacji. – powiedział Liam
- Nie
starasz nas tak więcej – odezwał się Zayn
- Nigdy się
tak nie bałem jak dziś. Miałaś iść tylko do kuchni, a chwilę później z Zaynem
musieliśmy wzywać karetkę. – dodał Louis
-
Przepraszam, postaram się więcej tak nie robić. – uśmiechnęłam się
- No ja mam
nadzieję – dodał Loczek
- Czegoś ci
potrzeba? – zapytał Niall
- Nie
dzięki. Tylko odpoczynku.
- To może my
sobie pójdziemy co ? –zapytał Nate patrząc groźnie w kierunku Nialla, na co on
odpowiedział mu tym samym. Ostatnie, czego mi w tym momencie potrzeba to ich
kłótnie.
- Jeśli
będziecie się zachowywać normalnie i nie będziecie mnie denerwować, to możecie
zostać – zaśmiałam się
- Co się
właściwie stało, że tu leżysz? – zapytał Harry
- Idąc do
kuchni zemdlałam i spadłam ze schodów – westchnęłam
- I
wystraszyłaś nas jak nie wiem co – dodał Zayn
- No
przepraszam – posłałam mu całusa i zaśmiałam się
- Jak długo
będziesz tu leżeć? – zapytał Louis
- Nie mam
pojęcia. Mam nadzieję, że wyjdę stąd jak najszybciej. Muszę wrócić na uczelnię,
pójść gdzieś ze znajomymi na imprezę i w ogóle. Nie mogę tak cały czas leżeć.
- No na pewno. – powiedział z ironią Liam
- Będziesz
leżeć w domu, żadnych imprez. Masz odpoczywać. Zrozumiano? – powiedziała Paula
- Tak mamo –
zaśmiałam się
- Uduszę cię
kiedyś – westchnęła Paula
- Tak tak
też cię kocham.
- Taka
chora, a jak pyskuje. Co za kobieta – zaśmiał się Louis
- Wszystkie
polki tak mają? – zapytał Harry
- Nie. Tylko
ta jedna. – westchnęła Paula, na co ja się wyszczerzyłam
Przez
kolejne dni pobytu w szpitalu miałam codziennie takie wizyty. Tak na zmianę
Iwona i spółka, a potem Paula i spółka. Jednego dnia nawet przyjechały Emily i
Eleanor. Uwielbiam ich, ale momentami chciałam ich udusić. Kiedy jednak znalazłam
chwilę wolnego czasu, miałam okazję wszystko przemyśleć, jeśli chodzi o Nialla.
On będzie miał dziecko, a ja nie chcę, żeby ten maluch miał niepełną rodzinę i
żeby był nieszczęśliwy. To nie jego wina. On nie może cierpieć przez nasze
błędy. Dlatego postanowiłam, że bez względu, jak bardzo kocham Nialla, muszę o
nim zapomnieć. Im szybciej tym lepiej.
*********************************************************************************
Cześć wszystkim <33
W ostatnim tygodniu nie miałam internetu, dlatego nic nie dodawałam. Przepraszam bardzo. :)) Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba. (szczerze mówiąc mi jakoś nie za bardzo pasuje)
Miłego czytania :****