niedziela, 9 marca 2014

Rozdział 26

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł ? – zapytała Paula
- Chyba najlepszy, na jaki do tej pory wpadłam – odpowiedziałam z westchnieniem
- Jesteś pewna?
- W sumie to nie jest taki zły pomysł. Odpocznę od tego wszystkiego. Od tego, co się ostatnio dzieje. Zregeneruję  się, w końcu lekarz mi to zalecił – uśmiechnęłam się
- A na ile planujesz tam wyjechać?
- No nie wiem. Może jakieś dwa tygodnie. Muszę się jeszcze pożegnać z chłopakami, bo nie chcę, żeby się na mnie wkurzyli – zaśmiałam się
- Lepiej z nimi nie zadzieraj – dodała Paula i zaczęłyśmy się śmiać
Spakowałam jeszcze kilka potrzebnych rzeczy i z  lekkim oporem oraz  pomocą Pauli udało mi  się dopiąć walizkę.
- A teraz tak na poważnie. – zaczęła Paula – Czy powodem tego, że wyjeżdżasz jest tylko regeneracja po wypadku.
- Tak, a co jeszcze takiego niby? – dobrze wiem do czego zmierza
- Nie udawaj. Znam cię. I wiem, że na ten wyjazd wpłynął Niall. – i ma rację, ale jest mi to cholernie ciężko przyznać przed sobą, nie wspominając o przyznaniu się Pauli – Kochasz go. Cały czas kochasz go najmocniej, jak tylko potrafisz. Kiedy się kłócicie, kiedy nie wszystko układa się po waszej myśli, nie odzywacie się do siebie, mimo tego bólu, tych poświęceń cały czas mocno go kochasz. Jest dla ciebie najważniejszy i nie chcesz, żeby odszedł.
- Może zamiast na modelkę idź na psychologa co?
- Po prostu mówię to, co widzę.  Dlaczego nie porozmawiacie? Na spokojnie? Przecież to widać że on też cię kocha. Cały czas.
- Rozmawialiśmy.
- I co ?
-  Miałam dać mu odpowiedź co z nami, kiedy wrócą z trasy. Tylko jakiś dzień, dwa wcześniej dowiedziałam się, że będzie ojcem.
- Nie wierzę w tą ciążę. Dobrze wiem, że chodzi jej o to, żeby was rozdzielić. Wiedziałam to jeszcze, kiedy byliście razem, a ona coraz częściej wokół was krążyła. Komu wierzysz? Niallowi, którego kochasz, a on kocha Ciebie, czy Holly – dziewczynie, która od momentu swojego przyjazdu chce was rozdzielić i za wszelką cenę skłócić ?
- Sama nie wiem co już mam o tym wszystkim myśleć. – czułam wzbierające się łzy
- Kiedy masz samolot?
- Jutro o 17.45
- To spotkaj się z nim. Porozmawiaj. Jeśli tego nie zrobisz, będziesz tego żałować do końca życia.
- Nie bierz mnie pod włos.
- Nie biorę. Taka jest prawda. Nic nie stracisz. – powiedziała, a ja głośno westchnęłam, nie wiedząc co mogę odpowiedzieć. W głębi duszy wiem, że ma rację.

Kiedy Paula już poszła, zaczęłam się zastanawiać nad tym, co mi powiedziała. Może ma rację. Powinnam spróbować, bo inaczej mogę tego żałować do końca życia. Otworzyłam moją szafę i wyjęłam z jej dna bluzę Nialla. Dał mi ją, kiedy chłopaki zrobili nam bitwę wodną. Kiedy przypomniałam sobie tą sytuację, mimowolnie się uśmiechnęłam. Wzięłam bluzę do ręki i zaciągnęłam się jej zapachem. Mimo czasu, jaki upłynął cały czas nim pachnie. Następnie otworzyłam moją szkatułkę z biżuterią i wyciągnęłam bransoletkę, którą dostałam od Nialla w Paryżu. Gdy przypomniałam sobie te wszystkie chwile, do moich oczu napłynęły nieproszone łzy. Spakowałam rzeczy do torby i pod pretekstem oddania rzeczy Niallowi, poszłam do jego domu. Z każdym krokiem, moje serce biło coraz szybciej, a ja miałam ochotę się zawrócić. Co ja mu powiem? Cześć Niall, spróbujmy jeszcze raz? Idiotka ze mnie. Nie sądzę, aby po tych wszystkich naszych spotkaniach i moich przykrych słowach, jakie mu powiedziałam, chciałby mnie widzieć. W końcu stanęłam przed jego domem i powolnym i niespokojnym krokiem podeszłam do drzwi i zadzwoniłam. Czas płynął nie ubłagalnie wolno i miałam wrażenie, że stoję tam jakąś godzinę. W końcu jednak drzwi się otworzyły i zobaczyłam Nialla.
- Justin? – powiedział zdziwiony. Na jego miejscu też bym była
- Cześć – powiedziałam nieśmiało
- Proszę wejdź – otworzył szerzej drzwi i zaprosił mnie gestem do środka
- Dzięki – powiedziałam wchodząc
- Napijesz się czegoś ? –zapytał, kiedy byliśmy w salonie
- Jeśli masz, to soku.
- Jasne, zaraz przyniosę – udał się do kuchni, a ja rozejrzałam się po domu. Nic się tam nie zmieniło. Zauważyłam nawet nasze wspólne zdjęcie.
- Nic się tu nie zmieniło – powiedziałam, upijając łyk mojego soku, a Niall pokiwał głową – Czemu nadal masz nasze zdjęcie?
- I przyszłaś tu do mnie, żeby się tego dowiedzieć.?
- Nie.  Przyszłam Ci coś oddać – powiedziałam, podając mu torbę. Chyba ta rozmowa nie zapowiada się za ciekawie.
- A zastanawiałem się ostatnio, gdzie mam tą bluzę.
- Dałeś mi ją, kiedy chłopaki zorganizowali bitwę wodną.
- Było minęło. Nie ma do czego wracać. – powiedział stanowczo, a ja poczułam mocne ukłucie w sercu
- Nie sądziłam, że nasze spotkanie będzie tak nieprzyjemne.
- A czego ty się spodziewałaś? Że rzucę Ci się na szyję? Że będę cię nosił na rękach, bo ty łaskawie do mnie przyszłaś? Nie będę na ciebie wiecznie czekał. A z każdym naszym spotkaniem i rozmową udowadniałaś mi, że nie powonieniem. Zachowywałem się jak kretyn chodząc do Ciebie. Za każdym razem mi to udowadniałaś. Zawsze musiałaś mi dokopać. Robiłem co mogłem, żeby Cię odzyskać, a Ty zawsze miałaś to w dupie, a potem wszystko i tak zwalałaś na mnie. A teraz przychodzisz do mnie i masz pretensje, że nie rzuciłem ci się na szyję, kiedy do mnie przyszłaś.?
- Nie oczekiwałam tego od ciebie – powiedziałam podniesionym głosem – Oddanie ci bluzy i bransoletki było tylko pretekstem, żeby z Tobą porozmawiać. Chciałam z tobą porozmawiać o nas. Nie masz pojęcia, jak się stresowałam idąc do Ciebie. Cały czas miałam choć maleńką nadzieję, że jest jakaś szansa. Że może uda nam się to wszystko wyjaśnić i że jest jakaś szansa, żebyśmy spróbowali od nowa.
- Naprawdę tego chciałaś ? – zapytał wyraźnie zszokowany tym, co mu powiedziałam
- Chciałam. Nawet nie wiesz, jak bardzo – powiedziałam ze łzami w oczach- Ale jak widać niepotrzebnie się łudziłam i zmarnowałam ci Twój jakże cenny czas. – powiedziałam i wybiegłam z domu
Kiedy wreszcie znalazłam się w moim pokoju, ze łzami w oczach rzuciłam się na łóżko, zwijając się następnie w kłębek i tuląc się do mojego ulubionego, małego misia. Chcę już wrócić do domu. Do mamy, taty, brata. Może tam będę chociaż przez chwilę szczęśliwa.
Następnego dnia wyszykowałam się, pożegnałam z Iwoną i resztą i pojechałam z chłopakami i Paulą na lotnisko. Kiedy byliśmy już na miejscu, zbliżała się odprawa. Uściskałam Paulę, a następnie chłopaków.
- Trzymasz się jakoś? – zapytała troskliwie Paula, a ja twierdząco pokiwałam głową – To dobrze – uśmiechnęła się i mocno mnie przytuliła
- Justine, Niall kazał ci przekazać, że nie może tu przyjechać, bo coś mu wypadło. – powiedział Liam – Chciał też żebym ci przekazał, że chce z Tobą porozmawiać, kiedy wrócisz do Londynu.  
- Powiedz mu, że nic od niego nie chcę – powiedziałam stanowczo. Przytuliłam jeszcze raz wszystkich po kolei i ruszyłam na odprawę.




 ************************************************************************
Hej wszystkim <3 
Chcę tylko powiedzieć jedną rzecz. Przepraszam za taki beznadziejny rozdział, ale pisałam to na szybko, ponieważ koniecznie chciałam go dziś dodać. Nie chciałam Was zawieść. Mam nadzieję, że mimo to, nadal będziecie go czytać. :)
Buziaki  :******